czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 8. Nieproszeni goście o dziwo mile widziani.

Na drżących nogach poczłapałam do drzwi. Nim je otworzyłam, głęboko odetchnęłam i uspokoiłam się.
- Co ty… - Tylko tyle z siebie wydobyłam, kiedy mój gość rzucił mi się na szyję. 
- Ola! Tęskniłam!
 Byłam w naprawdę dużym szoku. Aż dyskretnie się uszczypałam, by przekonać się, że to nie sen.
- Megi, co ty ty robisz?
- No jak to co, - uśmiechała się do mnie serdecznie - chyba mogę odwiedzić przyjaciółkę!
 Megi, czyli Magda Ginter, średniego wzrostu ruda dziewczyna z uroczo piegatym noskiem i krągłymi zielonymi oczami, była chyba jedyną osobą z Gdańska, z którą wciąż utrzymywałam kontakt. Od czasu do czasu rozmawiałyśmy na portalu społecznościowym. Ona - popularna, “światowa” - była dostępna na facebooku dwadzieścia cztery godziny na dobę, a większość polubionych przez nią fanpejdżów dotyczyła tematyki siatkówki. DLatego nie zdziwiłam się, gdy pomachała mi pod nosem swoim smartfonem pokazując jakieś siatkarskie zdjęcie.
- Wiesz, jak lubię siatkę, siatkarzy, gigantów, Resovię, Ignaczaka … -wyliczała, a ja wywróciłam oczami. - Ale na imprezę z nimi mnie nie wzięłaś, wiesz co!
   Dopiero po tych słowach przyjrzałam się prezentowanemu przez nią zdjęciu. No tak. “Groupie” z tej wymyślonej przez tych idiotów inicjacji. Tylko skąd ona to wytrzasnęła?
- Skąd u licha to masz?
- No jak to? Ignaczak wrzucił na Igłą Szyte, Dupy Draże i Siatkarze udostępnili, a potem również inne stronki podłapały między innymi moja ulubiona , wiesz. Nasze siatkarskie życie. I widzisz, w ten sposób stałaś się sławną, szczęśliwą rzeszowską girl.
Nie, kurwa, serio?
- Dobra, w dupie. - Westchnęłam i wróciłam do salonu.
Megi oczywiście podążyła za mną, poirytowana moim podejściem do sprawy. A ja doskonale wiedziałam, czego oczekuje. Chciała ich poznać, a ja miałam wtyki.
- Więc…- Usiadła obok mnie na kanapie i spojrzała błagalnie.
- Megi, super że przyjechałaś, cieszę się z odwiedzin, ale serio, robię sobie chociaż dzień wolnego od tych pajaców. - Powiedziałam stanowczo, po czym dodałam w myślach: dzień wolny od jednego z nich, mieszkającego na przeciwko, ale o tym na szczęście ruda nie wie.
 Wyglądała na nieco naburmuszoną, bo śmiesznie wydęła usta i zmarszczyła brwi. Potem jednak jej spojrzenie zmieniło się na to zatroskane.
- Czemu mam wrażenie, że cierpisz? -  Zasugerowała delikatnie. Od razu zaprzeczałam kręcąc głową , wpatrując się ślepo w telewizor. - Daj spokój, Olka, znam cię nie od dziś.
 Głęboko westchnęłam. Megi zawsze czytała ze mnie jak z otwartej książki.
Dopiłam kawę i wstałam.
- Palisz jeszcze?
- Ograniczam - również wstała i wyciągnęła papierosy z torebki - ale w tej sytuacji, chodź. I mi wszystko opowiesz.
 Wyszłyśmy na przestronny balkon i odpaliłyśmy dwa papierosy. Wygodnie oparłyśmy się o balustradę tuż obok siebie i rozmawiałyśmy, raz po raz zaciągając się głęboko.
- Wiem, że zawsze lubłaś samotność. I ciężko ci się rozmawiało. - Takimi słowami zaczęła temat mojej osoby. - A ja tyle razy cię zapraszałam do Gdańska z nadzieją, że w końcu do nas przyjedziesz. Wiesz, tęskniliśmy. Ja, Przemo, Karo, Piter. Ale ani razu…
- Wiem - przerwałam jej nagle - ale myślałam, że tak będzie lepiej. Zawsze traciłam osoby, na których mi zależało.
- I doszłaś do wniosku, że nas nie stracisz jak się od nas oderwiesz? I co, dobrze wyszło?
   Miała świętą rację. W sumie wyszło jeszcze gorzej. Choć te kilka lat temu nie widziałam innej opcji. Wszystko związane z Gdańskiem, nawet ONI, przypominali mi o śmierci rodziców. A po niej już pozbierać się nie mogłam.
- Nie. Ale do tej samotności powoli się przyzwyczaiłam. A ci przerośnięci frajerzy, których chcesz poznać… i to zdjęcie… to był tylko jeden z ich głupkowatych pomysłów.
- Głupkowaty czy nie, widocznie bardzo cię lubią, skoro chcą z tobą spędzać czas poza Podpromiem. - Megi uniosła jedną brew i spojrzała na mnie porozumiewawczo. - A ty jak zwykle próbujesz od siebie innych odpychać. Chcesz być zawsze sama? Masz facetów do wyboru, do koloru! I z tym swoim metr osiemdziesiąt nie musisz się przejmować, że któryś będzie niższy. Widzisz, to ja mam problem. Kocham siatkarzy a mam zaledwie “metr sześćdziesiąt w kapeluszu”. - Zaśmiała się.
 Pomyślałam, że może i była niska, ale urodą nie grzeszyła. Bujne, rude włosy, kręcone, i piękne, jaskrawo-zielone oczy, zawsze były obiektem zazdrości wielu dziewczyn z naszej szkoły. Figurę miała też godną pozazdroszczenia - nie chuda, nie gruba. Była idealna, z pięknymi kobiecymi kształtami tam, gdzie być powinny. A o piersiach w rozmiarze D już nie wspomnę.
- Może. - Skwitowałam dając jednocześnie jej do zrozumienia, że na tym temat zakończymy.
 Pety wrzuciłyśmy do starej popielniczki, którą wciąż trzymałam na balkonie na wszelki wypadek. I wtedy ruda podskoczyła.
- O faken! Faken! - Powtórzyła dwa razy. - Przecież to Lotman!
  Serce aż mi do gardła podskoczyło. Spojrzałam w dół, na ulicę, tam gdzie ona się patrzyła. I faktycznie, amerykański siatkarz wracał najwidoczniej ze spaceru z Daisy. Modliłam się tylko, by się tu nie spojrzał, chociaż z tak krzyczącą Megi było to wręcz niemożliwe.
- Faken! - Znowu uniosła głos. - Czy on idzie.. idzie… faken! Mieszka w twojej klatce!
 I wtedy uniósł głowę do góry, ale chyba nie dlatego, że słyszał mojego gościa. A przynajmniej miałam nadzieję, że nie słyszał jej niewyjaśnionej dla mnie, dziecięcej ekscytacji.
Uśmiechnął się i pomachał.
Myślicie, że miałam szansę cokolwiek zrobić? A guziK! To Magda wymachiwała rękami, starając się zaznaczyć swoją obecność. Oczywiscie jej się to udało, ale fakt, że Lotman zaczął chichotać, nie miało dla niej najmniejszego znaczenia. 
Chciałam stamtąd zniknąć. Nie chciałam go widzieć ani tego dnia, ani kolejnego. Zawiódł mnie wierząc tej blond małpie. 
- Tak cholernie ci zazdroszczę! - Zwróciła się do mnie, gdy przyjmujący zniknął z naszego pola widzenia, bo wszedł do klatki. Dziewczyna wyglądała, jakby miała się rozpłynąć. Co najmniej. W jej oczach widziałam dziwny obłęd. Ja wiedziałam, że lubi siatkarzy, ale żeby aż tak…
- Możemy się zamienić.
- Oj, gdyby się dało, gdyby się dało.. - Bujała w obłokach. Przez moment o czymś rozmyślała. W końcu zaświeciła jej się nad głową żarówka. - Ty. Był u ciebie kiedyś? Może teraz też wpadnie? 
- No to leć go zaproś. Zrobię wam poranek zapoznawczy. - Burknęłam pod nosem.
Wiecie, że Megi mój sarkazm wzięła autentycznie za propozycję? Nagle zniknęła w salonie, a potem usłyszałam tylko dźwięk otwieranych drzwi. A kiedy na balkon do mnie wbiegła Daisy, wiedziałam, że zdążyła nim wszedł do mieszkania. Biedny Lotman… czy może biedna “ja”?
Westchnęłam i dołączyłam do tej parszywej dwójki, którzy stali w przedpokoju. 
Siatkarz, widząc mnie, zmarszczył brwi. Potem nie odrywał ode mnie spojrzenia, co powodowało, że na przemian byłam jedną sekundę zła, drugą smutna. 
- Ola, Ola! - Dorwała mnie przyjaciółka. - Paul mówi, że  potem wychodzą jutro z pozostałymi do baru i się pyta, czy się zabierzemy.
- No to idź. Paul się tobą zaopiekuje, poznasz resztę.
- A czemu ty nie chcesz iść? - Zdziwił się siatkarz. 
No Lotman, jakbyś kurwa nie wiedział. Czemu on się zachowuje tak, jakby nic się nie stało?
- Robię sobie kilka dni odpoczynku od tego całego zgiełku. - I od ciebie i zakichanej Paulinki, pomyślałam, ale nie odważyłam si tego powiedzieć na głos. 
- Ola, no, pogadajmy... - zaproponował, jednak od razu zaprzeczyłam.
- Nie, ja już wszystko wiem co o mnie myślisz.
- Ale...
- Hola, hola. Spokojnie. Nie kłócić się. - Ruda stanęła między nami patrząc raz na siatkarza, raz na mnie. - Nie wiem, o co wam poszło, ale faken, nie zachowujcie się jak dzieci!
Zacisnęłam usta w wąską linię i zmarszczyłam wargi. Nie lubiłam, gdy ktokolwiek mną rządził i z reguły na to nie pozwalałam, ale Megi zawsze potrafiła mną kierować. A ja podświadomie na to przystawałam.
Siatkarz natomiast otworzył usta, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Megi zgromiła go spojrzeniem
- Spoko luzik, Mistrzu, na pewno będziemy obydwie. I sobie pogadacie jak dorosły z dorosłym.
I gdy razem z Daisy wyszli, miałam ochotę posiatkować Megi kuchennym tasakiem. 

*   *   *
You believed me,
In every single lie.
But I, I failed you this time.

Paul Lotman

Po tym dziwnym spotkaniu z Olą i jej koleżanką Megi, zaszyłem się u siebie w mieszkaniu i spędziłem ładnych kilka godzin przerzucając programy w telewizji. Otworzyłem sobie piwo i ślepo wpatrując się w ekran, rozmyślałem o całej tej sytuacji. 
Chciałem z nią porozmawiać już wczoraj, gdy wróciliśmy do Rzeszowa. Ale nim wyszedłem z autokaru, jej już nigdzie nie było. Nie spotkałem jej ani w autobusie, ani na klatce schodowej, ani w osiedlowym sklepie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zaczynałem żałować tego, co zrobiłem i co powiedziałem.  Racja, szybko zaufałem Paulinie, choć pozostali mnie przed tym przestrzegali. Taki jednak byłem - zbyt ufny - i już bardzo dużo razy się na tym przejechałem. Za każdym jednak razem, gdy powinienem pomyśleć, nauczyć się na błędzie - ponawiam go i znowu cierpię. 
Mogłem ją po prostu pozostawić samą sobie, pozwolić by sama rozwiązała konflikt z Olą. Niestety, zrobiłem jak zrobiłem i czasu nie cofnę. I nie wiem, czy moja sąsiadka kiedykolwiek mi wybaczy.
Rozmyślania przerwał mi telefon. Nie wiem czemu myślałem, że to może Olka. Naprawdę, głupi jestem. 
To był Ignaczak. Nie wiem, czego chciał, ale pewnie dzwonił o jakąś głupotę. Nie odebrałem, nie miałem siły słuchać jego dowcipu. 
Wyciszyłem telefon i bagatelizowałem już wszystkie telefony. 
 Nie wiem nawet kiedy, ale zasnąłem oglądajac jakiś nudny, polski serial. Obudziło mnie dopiero głośne, natarczywe pukanie do drzwi. Nie miałem pojęcia, kogo niesie, ale w sumie być może to ta Magda, koleżanka Oli. Wcześniej była taka podekscytowana, chociaż sam nie wiem czemu. Jestem przecież normalny. Jestem tak jak i każdy inny, tylko człowiekiem. 
- Już, już! - Krzyknąłem, bo pukanie nie ustawało. 
  Przetarłem dłonią zaspane oczy i spojrzałem na Daisy. Suczka leniwie podniosła pysk, po czym odwróciła się na drugi bok i spała dalej. Takiej to dobrze.
  Westchnąłem i poszedłem otworzyć drzwi. 
  Wiecie, spodziewałem się wszystkich, naprawdę. Może gdybym odebrał od niego ten zasrany telefon, to nie przeszkadzałby mi w drzemce. Ale nie, sprawa chyba była ważna, skoro libero ruszył dupę z domu i się do mnie pofatygował. 
- Igła, co jest? 
- Kurwa, powiedz mi. Po co masz telefon co? - Skrzywił się. 
Nie czekając na zaproszenie wyminął mnie i wszedł do mieszkania. 
- Spałem. - Rzuciłem krótko. Tłumaczyć mu się ze swojego złego humoru nie miałem zamiaru. 
- Tak? Super! Ty sobie spokojnie śpisz, a ja kurde odkryłem coś co ci te ślepia otworzy! 
  Gdy pomachał mi kamerą przed twarzą, miałem ochotę mu jebnąć. Serio przyszedł pokazać mi swoje filmiki? Czasem oglądałem, racja, no ale czy to było takie istotne?...
- Zbieraj się, idziemy do Olki. - Zarządził Igła. Nawet się z nim nie kłóciłem, bo nie widziałem sensu.- Pozostali już tam są. 
- Kurwa, jakie "pozostali"? Co to za zebranie jest, co? Grupowe oglądanie twoich filmowych wypocin? 
  Za ten komentarz zebrało mi się w ramię. 
  Bez pukania Ignaczak wszedł do mieszkania mojej sąsiadki. I faktycznie, mówił prawdę. Na przedpokoju stało trzech zawodników z naszej drużyny - Konarski, Piter i  Penchev - oraz zdezorientowane dziewczyny. TO znaczy ciężko o nich tak powiedzieć. Ta cała Megi wyglądała na mega szczęśliwą, natomiast Ola wyglądała tak, jakby zaraz miała nas wszystkich rozstrzelać.
- Jezu, serio Igła, jak to coś mało istotnego ... - skrzywił się Dawid. 
- Hola, czy ja kiedykolwiek robiłem walne zgromadzenie w mało istotnych kwestiach? - Naburmuszył się libero. 
Nikt nic mu nie odpowiedział, bo wiadomo, pomysły Ignaczaka zawsze były mało istotne. 
- Dobra, dawaj. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. 
  Weszliśmy do salonu i usadowiliśmy się na kanapie i w fotelach, podczas gdy Ignaczak operował już na laptopie Olki i przekładał kartę pamięci z kamery. W między czasie Ignaczak tłumaczył, co w ogóle jest grane. 
- Wiecie, ogólnie to złapałem to raz. W autokarze. Potem jeszcze po kryjomu jak mieliśmy przerwę w drodze na stacji benzynowej.
- Jaśniej, Igła. - Poprosił Penchev.
- Jaśniej? Otóż chodzi o to, że chcę wam pokazać, uwaga uwaga, prawdziwe oblicze naszej kochanej pani fotograf, o! 
  Chyba nie tylko ja byłem w szoku, bo nikt się nie odezwał tylko oczekiwaliśmy na film. 
- Pierwsza scena wpadła przez przypadek, dopiero potem pobawiłem się w igło-detektywa. 
I puścił. 
Sytuacja miała miejsce w autokarze. Kamera nakręciła wszystko i wszystkich, kiedy Ignaczak z nią wchodził do pojazdu. Potem zdenerwowana twarz Oli, a na sam koniec jej czubek głowy - libero usiadł na miejscu za naszą stażystką. I wtedy pokazała się w rogu ekranu Paulina. Byłem zdziwiony widząc jej chciwą minę. Potem widać było tylko jej rękę, jednak głos słychać było wyraźnie. "Jeden zero, frajerko". 
Potem Ola na nią krzyknęła, co ja już sam słyszałem i o co byłem taki zły. Dobra, może nie zły, ale myślałem, że to Ola a nie Paulina zaczęła. 
- Ale kurde jaja. - Penchev nie mógł wyjść z podziwu dla naszej kochanej pani fotograf. - TO znaczy, ja wiedziałem, że ona jest wredna, ale żeby aż tak...
- W sumie tylko ja byłem głupi i się nabrałem. - Przyznałem się wszystkim do własnego błędu, kątem oka zerkając na Olę. Była smutna. Po prostu. 
- Chłopie, po prostu zbyt ufny jesteś. Ale powiem ci - mówił Konarski - że ja też się prawie nabrałem na te jej smutne oczka. 
Ignaczak zaczął się śmiać. 
- Wy to jeszcze, napaleńcy, mogliście to zrobić. Ale nie zgadniecie, kto jeszcze się nabrał. - Uśmiechnięty i zadowolony z siebie Ignaczak włączył inny plik. 
Zaczęło się od tego, że kamera powoli zmierzała wzdłuż autokaru. Oznaczało to, że nasz kamerzysta się czaił na kogoś, jak się po chwili okazało, na Paulinę. Stała za autokarem. Nie widać było jej całej postury, jednak te platynowe blond włosy wszędzie można było poznać. 
Rozmawiała z kimś przez telefon popalając papierosa. 
- No i mówię ci, on też się nabrał! Wiesz, ten z USA. - Gdy usłyszałem jej słowa, aż krew we mnie zawrzała. - No ale w sumie wiesz, on to taki naiwny dzieciak jeszcze. Ale jak ten cały prezes się nabrał, to dopiero była akcja. Trochę mu pomydliłam oczka, że ojca nie mam, matka zmarła, podsunęłam te fotki i mnie przyjął bez problemu. Teraz mu dalej mydlę, że nie mam się gdzie podziać, to zostawił mnie jeszcze na trochę na tym stanowisku... 
  Nagranie się skończyło i nikt nic na początku nie powiedział. Ja nawet nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć, bo Paulina miała rację. Byłem po prostu naiwnym dzieciakiem. 
- Kurwa. - To Olka syknęła rozdrażniona jako pierwsza. - Ze mną może w kulki lecieć, ale z moim wujkiem, o nie! Niech no ja tą blond małpę dorwę, to powyrywam jej te wszystkie farbowane kłaki z głowy!....
- Ola, spokojnie.. - Pit próbował ją uspokoić, ale na marne. 
- Jak mam być spokojna?! Wykorzystuje nas wszystkich dookoła, manipuluje nami! Nie możemy tego tak zostawić. Nie, to JA nie mogę tego tak zostawić!
- Proponuję jednak załatwić to trochę bardziej dyskretnie, bez morderczego rozmachu. - Piter nie dawał za wygraną. 
- Nie! Tak jej obiję pysk, że jej rodzice nie poznają! Jak w ogóle można żebrać u kogoś pracę mówiąc, że rodzice nie żyją, no ja nie mogę!...
  Dziewczyna wyglądała na złą i dobitą jednocześnie. Sama nie miała rodziców, dla niej kłamstwo o ich śmierci było chyba największym z możliwych grzechów. 
- Idź na balkon, ochłoniesz, wrócisz i przemyślimy całą tą sprawę. - Zaproponował jej Konarski. 
Mimo ledwo powstrzymywanego wybuchu posłuchała siatkarza i poszła, trzymając mocno zaciśnięte pięści. 
- Wiecie, to nagranie trzeba pokazać prezesowi. - Zadecydował Penchev. - Niech ją wywali. 
- Może zrobimy to z rozmachem? Wiecie, zasłużyła na to. 
- Najlepiej by było jakbyśmy jej dopiekli, a może trenerowi nie mówili. - Dopowiedziałem sam.- Ja się czuję po tym filmie fatalnie, a co dopiero on. 
Zgodzili się ze mną i zaczęli planować, jak najlepiej się na niej zemścić. Sam natomiast ich opuściłem i poszedłem na balkon. 
  Ola stała oparta przedramionami o barierki i kończyła papierosa. Oparłem się ostrożnie obok niej, będąc przygotowanym na jej nagły wybuch. Byłem chyba ostatnią osobą, którą chciała wtedy widzieć, mimo to musiałem z nią jak najszybciej porozmawiać. 
- Kurwa, przez to wszystko w jakiś nałóg wpadnę. - Skrzywiła się, nawet na mnie nie spoglądając. - Ja jej tego nie podaruję, naprawdę Paul. I możesz o mnie myśleć, co chcesz, nie obchodzi mnie to. Ale zrobiła z bliskich mi osób idiotów, nie popuszczę jej. 
- "Z bliskich"? - Zdziwiło mnie to stwierdzenie. - Tylko z twojego wujka. 
  Wtedy na mnie spojrzała marszcząc czoło. 
- Nie obraź się, Lotman, ale z ciebie też. 
  Zaśmiałem się w duchu. Miałbym się obrazić? Fakt, byłem skończonym idiotą. Ale właśnie mi się przyznała, że jestem dla niej kimś bliskim. Czego mógłbym chcieć więcej?
- Wiem. Za szybko ufam ludziom, nie raz już się na tym przejechałem. Ale widzisz, chyba zawsze taki będę. 
- Masz po prostu zbyt dobre serce. Z jednej strony dobrze, z drugiej jednak ludzie mogą to wykorzystywać. Jak na przykład Paulina.
Pet wrzuciła do starej popielniczki i odwróciła się w moją stronę, bokiem podpierając się o poręcz. 

- Tak, właśnie przez tą naiwność straciłem osobę, na której mi cholernie zależy. - Przyznałem się. Teraz albo nigdy. 
  Z szaleńczo bijącym sercem oczekiwałem na jej reakcję. Nie była glupia, na pewno zrozumiała kogo mam na myśli. 
- Skąd wiesz, że straciłeś? - Zapytała patrząc mi głęboko w oczy. 
- Bo ją zawiodłem. Nie wierzyłem, kiedy powinienem to zrobić. Nie stanąłem po jej stronie, tylko bezpodstawnie oskarżyłem.
- Może jeszcze nie wszystko stracone. Może jeszcze można to naprawić. 
- A czy ona tego chce? - Podrapałem się po głowie. 
  Dziewczyna stanęła nieco bliżej. O wiele bliżej. Bardzo blisko. Kompletnie nie wiedziałem, jak się zachować, kiedy ona powoli przybliżała się do mnie. Tułów do tułowia, twarz do twarzy. 
- Chce. - Szepnęła. 
TO był dla mnie znak. 
- Przepraszam za to wszystko. - Również ściszyłem głos. - Przepraszam, że zachowałem się jak idiota. Wybacz mi. 
- Wybaczam. 
  I gdy już nasze usta dzieliły dosłownie centymetry, Ignaczak wrzasnął z salonu, że wpadł na genialny pomysł i Ola ode mnie odskoczyła. Niech cię szlag, Krzysiek!. 
- Chodź - powiedziała - Igła na pewno wpadł na zajebisty pomysł. Aż się nie mogę doczekać! 
I poszliśmy do środka już nie wracając do przerwanego nam "tematu". 


~*  *  *~ 
Jestem dobrym człowiekiem i wrzucę Wam dzisiaj jeszcze jeden rozdział, a co! :D
ALe serio ludzie, wchodzicie masowo na bloga, czemu nie pozostawicie po sobie komentarza?
Serdeczne dzięki dla osób, które pozostawiają po sobie ślad :)) Jesteście MEGA :)

 

1 komentarz:

  1. To jest super <3 nie moge sie doczekać na to, jak panowie dowala Paulinie :p zemsta musi być słodka :D

    OdpowiedzUsuń