Choć dobry humor po pierwszym, zwycięskim meczu nie mijał, pojawiało się obok niego niesamowite zmęczenie. Trener Kowal powiedział, że mój debiut w Asseco Resovii był bardzo udany, ale kazał mi wypocząć. Dlatego nie siedziałem długo z resztą ekipy. Od Nowakowskiego wyszedłem koło dwudziestej drugiej, pozostawiając już tylko czwórkę z nich: Pita, Igłę, Pencheva i Olę. W sumie to głównie z jej powodu chciałem dłużej zostać, jednak wciąż opadające powieki mi już na to nie pozwalały. Poza tym, świat się dzisiaj nie kończy, jutro też miał być dzień.
Wyspanie się jednak nie było mi dane. Nie wiem, która była godzina, ale chyba jakoś przed północą, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wygrzebałem się spod kołdry i niechętnie otworzyłem nocnemu gościowi.
- Paulina? - Cóż, nie mogłem ukryć zdziwienia, widząc dziewczynę stojącą na korytarzu.
- Spałeś już?
Wyglądała na nieco przygnębioną, dlatego postanowiłem się nie wściekać, ani nie okazywać, że wyrwała mnie praktycznie z rąk morfeuszowych.
- Nie. Wszystko w porządku?
- Ogólnie to chciałam ci te zdjęcia dać i pogadać.
Nie myślałem długo nad tym. Wiadomo, bardzo chciałem mieć te zdjęcia, a zwłaszcza to ostatnie, z Olą. Choć byłem pewny, że Paulina nie da mi tych zdjęć. A jednak pokazała trochę dobrej woli.
- Mój współlokator śpi, może się przejdziemy? - Zaproponowałem, na co dziewczyna skinęła głową. - To poczekaj, tylko narzucę coś na siebie.
Spodnie od starego dresu pozostawiłem, jedynie narzuciłem na siebie bluzę i wyszedłem do czekającej na mnie blondynki. Ruszyliśmy wzdłuż długiego korytarza powolnym krokiem. Dłuższy czas milczała, jakby chcąc pozbierać w głowie myśli. W końcu jednak wyciągnęła w moją stronę płytę.
- Masz. Te fotki. - Powiedziała lekko się uśmiechając.
Wziąłem CD i przyjrzałem jej się. "Paul Lotman #2" - tak była podpisana. Może dawała też zdjęcia innym siatkarzom, kto wie? I może wcale nie była taka zła, jak zaczęli o niej wszyscy mówić?
Naprawdę, powoli zaczynałem się dziwić, że ta mała szczupła blondynka i Ola mogły się pokłócić. Bo ani Ola nie była kłótliwa, ani Paulina nie sprawiała takiego wrażenia.
Schowałem płytę do dużej kieszeni bluzy i podziękowałem.
- Mam nadzieję, że ci się spodobają. - Uśmiechnęła się promiennie.
- Jestem pewny, że tak. Pokazywałaś mi przecież kilka na treningu i byłem pod wrażeniem.
Zgarnęła kosmyk włosów za ucho, jakby się lekko zawstydzając.
Serio, Ignaczak, - powiedziałem w myślach - ona chyba była zbyt niewinna, żeby być wredną osobą.
Może nasz libero też się czasem myli w ocenie ludzi?
- Wyglądasz, jakby cię coś gryzło. Wiesz, jak chcesz, możesz się wygadać. - Położyłem jej dłoń na ramieniu, chcąc jej dodać otuchy.
Wiecie, od razu jej mina zrzedła. Naprawdę była przygnębiona i smutna.
- Pokłóciłam się z Olą. - Rzekła wpatrując się pod nogi. - Wiesz, nie mam pojęcia dlaczego mnie nie lubi.
- O co wam poszło? - Skoro Ola mi nie powiedziała, może Paulina to zrobi?
- Jakkolwiek to głupio i irracjonalnie nie zabrzmi, poszło o ciebie.
To był dla mnie szok. Aż musiałem przystanąć, bo nie docierało do mnie to, co powiedziała.
- Ale jak to, dlaczego?
- No, sama nie wiem. Po prostu zdenerwowała się, że zostanę jeszcze trochę waszym fotografem, a potem zaczęła na mnie naskakiwać, żebym się od ciebie z daleka trzymała.
Że co proszę?
Ola... nie, to nie w jej stylu. Na pewno.
- Jesteś pewna, że o to jej poszło? Przecież to głupie i niedorzeczne. - Podrapałem się po głowie.- Wiesz, w ogóle, Ola z reguły nie naskakuje na ludzi tak.. "na poważnie".
- TO było do przewidzenia, że jej uwierzysz, nie mnie. - Westchnęła przeciągle Paulina. - Cóż, ona też tak mówiła.
- Ale co mówiła?
- Że mogę mówić komu chcę, ale i tak nikt nie uwierzy. Bo ją dłużej znacie.
Powoli zaczynało mnie to drażnić. Wiecie, nie lubiłem osądzać ludzi przez ocenę innych. Wolałem się sam przekonać, jaki ktoś jest. I dlaczego blondynka miałaby kłamać? Jaki byłby jej cel?
Nic się już nie odezwałem, tylko przystanąłem tak jak moja towarzyszka. Stanęła przede mną i ze świeczkami w oczach powiedziała:
- Przepraszam, że cię zadręczam moimi problemami.
- Nic się nie stało. Wiesz, sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Ale wiesz, głowa do góry i do przodu. - Uśmiechnąłem się do niej.
I gdy nagle mnie mocno przytuliła i słyszałem, jak cicho chlipie, nie odsuwałem jej od siebie. Przez długi czas pozwalałem jej wypłakać się w swoje ramiona i powoli docierało do mnie, że cokolwiek jest między dziewczynami, chyba je obydwie mocno dotknęło.
***
To był szalony poranek po meczu.
Wszyscy spaliśmy dosyć długo. Choć u większości było to spowodowane celebrowaniem zwycięstwa, ja po prostu nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Po tym, co zobaczyłam w nocy. Jakieś dwie godziny leżałam z kołdrą naciągniętą po sam czubek głowy i analizowałam wydarzenia sprzed kilku godzin. Może blondynka i Lotman mi się przyśnili? Może wcale nie spotkali się w nocy?
Z taką też nadzieją wstałam, ubrałam się i uczesałam. Byłam spóźniona na śniadanie jakieś dwadzieścia minut, dlatego jak weszłam na hotelową stołówkę, była już wypełniona siatkarzami po brzegi. I również gdy do niej weszłam, ta iskierka nadziei, że Lotman nic nie ma do Pauliny, prysła niczym bańka mydlana.
Siedzieli w drugim końcu sali przy okrągłym stoliku, rozmawiali o czymś namiętnie i wyglądało na to, że się świetnie bawią w swoim towarzystwie.
I na tym wszystko się skończyło. Zwłaszcza moje chwilowe szczęście.
Podeszłam do bufetu i jedyne, co wzięłam, to kawę z mlekiem.
- Oleńko! - Usłyszałam wołanie. Spodziewałam się, że to Ignaczak. Tylko on się wydziera tak w miejscu publicznym. I chociaż z tym się dzisiaj nie myliłam.
Siedział z Pitem, Drzyzgą i Buszkiem. Mieli jedno miejsce wolne, które mi wskazali.
Poszłam z nimi usiąść, oczywiście. Było to neutralne miejsce, dzięki któremu nie będę musiała widzieć zakichanej parki.
- No cześć, chłopaki. - Usiadłam i postawiłam na stoliku kubek z kawą.
- Ty dzisiaj śniadanie na bogato widzę?- Zakpił ze mnie Piotrek.
Zmierzyłam go spode łba. Dzieckiem nie byłam i jeśli nie mam ochoty jeść, to nie będę tego robiła. Wiadomo.
- W sumie też nie mam ochoty jeść jak widzę to. - Skinął głową tam, gdzie spoglądać nie chciałam. W stronę Lotmana i zakichanej "pani fotograf".
- On chyba jest masochistą. - Skwitował całą sytuację Igła.
- Może po prostu ją lubi? - Aż nie mogłam uwierzyć w to, że to powiedziałam.
Siatkarze spojrzeli na mnie unosząc brwi.
- Ola, serio? Może nie znamy jej długo, ale założę się, że trochę pograła, żeby się nad nią litować. - Skrzywił się Buszek.
- No, przecież w Lotmana wgapiała się jak nie wiem. - Dodał Drzyzga.- Rzygać mi się tym już chce.
- No właśnie, Ola. Mogłabyś coś zrobić. Czemu nie walczysz? - zapytał mnie Rafał. Spojrzenia pozostałych również wywiercały mi dziurę w głowie.
- Ja? Dlaczego ja? WTF?
- No, bo Lotman..
- Boże, wyście chyba do końca oszaleli.
Wstałam i odeszłam, nie kończąc swojej kawy. Ale nie wołali za mną. Wiecie, za złą Olką się nie woła. Nie biegnie. Nie zawraca się jej głowy, gdy cierpi.
Dowód na to, że Paulina wykorzystała zbyt dobre serce amerykańskiego siatkarza otrzymałam zaraz po tym, jak usiadłam na swoim miejscu w naszym, rzeszowskim autokarze.
Ulokowałam się na miejscu z samego przodu i obserwowałam, jak siatkarze wchodzą po kolei mijając mnie. Ignaczak rzecz jasna wszystko kręcił kamerą i oczywiście musiał zająć miejsce za mną. Cholera, to sobie nie pośpię. Ale przestało mi to przeszkadzać, bo wciąż wypatrywałam przyjmującego. To się w tym momencie liczyło.
W sumie chciałam się chociaż uśmiechnąć do Paula. Przecież fakt, że lubi się z Pauliną , wcale mnie nie skreślał. Przynajmniej tak myślałam, ale po raz kolejny okazało się, że się myliłam.
Najpierw weszła ona. Od razu mnie wyłapała spojrzeniem i uniosła jedną brew, uśmiechając się cwaniacko.
- Jeden zero, frajerko. - Rzuciła cicho do mnie.
Byłam w kompletnym szoku. Naprawdę. Chociaż zdziwienie dosyć szybko zmieniło się w złość.
- Jezu odwal się, serio, czy ty normalna jesteś?! - Uniosłam się.
I pech chciał (tudzież Paulina, bardziej prawdopodobne), że w tym momencie wszedł Lotman.
Jego spojrzenie na mnie, kiedy nakrzyczałam na blondynkę, było... zdziwione? Zawiedzione?
Nerwowo spojrzałam na blondynkę, która pozbyła się już chytrego uśmieszku z twarzy, a zamiast tego pojawiły się zaszklone oczy i smutek. Co to do cholery była za gra!
Poszła, a Lotman się do mnie nachylił.
- Ola, co to było? - Zapytał, ale nie dał mi odpowiedzieć. - Paulina chyba miała rację, choć nie chciałem w to wierzyć. Dlaczego jesteś taka wobec niej? - Zawiedziony pokręcił głową.
- Paul, czy ty się słyszysz? Czy ty nie widzisz, co ona robi?
- Próbuje się z tobą dogadać, a ty na to nie pozwalasz.
- Ona gra! To zakichana aktorka! Czemu mi nie wierzysz?
Zmarszczył czoło i raz jeszcze spojrzał w tył autokaru, na blondynkę. Potem raz jeszcze na mnie, po czym przysiadł niepewnie na siedzeniu obok i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Nie chcę psuć naszych relacji. Nie chcę mieszać tej waszej kłótni w to, co jest między nami.
- A co jest? Bo raczej nic wielkiego, skoro mi nie wierzysz w takiej sprawie. - Syknęłam. Nie byłam już smutna, byłam raczej rozzłoszczona, że w tej kwestii nie mógł po prostu wziąć mojej strony. I nic go nie usprawiedliwiało. On po prostu bezpodstawnie jej zaufał. Zaufał jej nic o niej nie wiedząc. - Wiesz co, - rzuciłam - chce mi się spać.
Tym sposobem zakończyłam tą bezsensowną rozmowę. Zdziwiony Paul nic już nie powiedział, tylko zacisnął usta w wąską linię. Wstał i po prostu odszedł, pozostawiając mnie już samą.
Całą drogę przespałam, a gdy tylko dojechaliśmy, wystrzeliłam z autokaru jako pierwsza. W ostatniej chwili wbiegłam do autobusu i podziękowałam w duchu, że Paul na niego nie zdążył.
Wiecie, dobrze było być w końcu w domu. Po tym wszystkim, co mnie spotkało w tak krótkim czasie. Znowu była ta błoga cisza i spokój. Coś, co uwielbiałam i za czym cholernie tęskniłam. Tylko tego mi do szczęścia brakowało - odrobiny samotności. Kiedy już wszystko cię przerasta - praca, nieznośni podopieczni czy po prostu twój życiowy pech - dobrze jest na chwilę zatrzymać się w miejscu i złapać oddech.
Tak właśnie było kolejnego dnia, cudownej, błogiej soboty, kiedy Kowal ogłosił, że treningu nie będzie. Dlatego też pan Jacek dał również mi wolne. Postanowił, że sam zajmie się Buszkiem. Wiadomo, teraz trzeba go dzień w dzień rehabilitować, by jak najszybciej wrócił do gry. Kontuzjowany siatkarz naprawdę nie mógł sobie podarować, że musiał odpuścić walkę ze Skrzatami.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam zaraz po wstaniu, była konkretna, mocna kawa. Nawet się nie ubierałam. Wzięłam gorący napój i wciąż w krótkich spodenkach i topie, w których spałam, rozsiadłam się wygodnie na kanapie i wrzuciłam na "Dzień Dobry TVN". Wiecie, o tej porze na nic innego liczyć nie mogłam. Ale mimo wszystko fajnie było się trochę "odchamić".
Gdy rozległ się dzwonek do drzwi, aż podskoczyłam. Momentalnie serce zaczęło być szybciej. Dlaczego? Bo byłam pewna, że to Lotman. A niekoniecznie chciałam go dziś widzieć. Po prostu... chciałam trochę spokoju.
- Już! - Krzyknęłam, bo ktoś wciąż się dobijał. Któż był taki niecierpliwy?
Na drżących nogach poczłapałam do drzwi. Nim je otworzyłam, głęboko odetchnęłam i uspokoiłam szaleńczo bijące serce na tyle, ile było to możliwe.
Nacisnęłam na klamkę.
- Co ty... - Tylko tyle z siebie wydusiłam, kiedy mój gość rzucił mi się na szyję.
Pisz dalej i nie przerywaj. Na prawde cudony *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :D