piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 13. Tak mało wiem o tobie.

Nic o Tobie nie wiem,
skąd przywiał Ciebie wiatr.
Nie znam Twoich zalet,
ani nie znam Twoich wad.

Jedną rzecz jedynie
o Tobie tylko wiem,
że coś zrobiłeś
z sercem mem.*
 *  *  *
 Czy znasz to uczucie, kiedy budzisz się w łóżku i w ogóle nie masz siły, żeby się podnieść? Usiłujesz się zmusić do dalszego spania, ale to na nic. Zerkasz w końcu na zegarek i widzisz, że i tak musisz zaraz wstać. Nogi, ręce... nie, to już całe ciało odmawia ci posłuszeństwa. Myślisz sobie: "Jezu, za jakie grzechy muszę wstawać...".
Koniec końców wygrzebujesz się z pościeli, myjesz się, zarzucasz na siebie pierwsze lepsze rzeczy. Makijaż? Nie specjalnie ci zależy, żeby ładnie tego dnia wyglądać.
Masz jeszcze półgodziny do wyjścia, więc siadasz w kuchni i wolno popijasz gorącą kawę z mlekiem. Wtedy ktoś puka do drzwi, ale wcale się nie fatygujesz, by je otworzyć. Wiesz przecież kto  - to mężczyzna, o którym - jak się okazało - nie wiesz kompletnie nic.

  Nie udało się. Cholera, nie udało się.

Naprawdę usilnie starałam się tak przyczaić, żeby nie widział mnie wychodzącej z mieszkania na trening. Ale akuratnie wtedy, gdy otworzyłam drzwi, jednocześnie on to zrobił ze swoimi.
- Ola! Pukałem wcześniej do ciebie. - Jego głos sprawił, że moje serce zadrżało. Co ja mogłam zrobić? Uciec? Zapaść się pod ziemię? Wejść z powrotem do mieszkania i zamknąć się na cztery spusty?
Żaden z tych pomysłów nie był dobrą opcją.
- Byłam w sklepie. - Wyburczałam, zamykając drzwi na klucz.
  Kątem oka widziałam, jak siatkarz marszczy brwi. Chyba niekoniecznie mi w to uwierzył.
 Pozostawił to bez komentarza.
- To teraz poczekaj, zaraz też się zbieramy.
Też?! ZbieraMY?! Kuźwa, jeszcze tego brakowało, żebym spędzała z tymi ludźmi czas na sali...
- Chodź, wejdź. - Poprosił. Chociaż nie, nie poprosił. W sumie chwycił mnie za nadgarstek i siłą wciągnął do swojego mieszkania.
  Czułam się naprawdę obco. Zwłaszcza gdy ten chłopiec przybiegł na przedpokój i wpatrywał sie we mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Usiądź w salonie, a ty - Lotman zwrócił się do dziecka po angielsku - szybko się ubieraj bo zaraz spadamy!
  Niepewnie weszłam do wskazanego pomieszczenia, jakby bojąc się, że stanę twarzą w twarz z tą kobietą. Na szczęście nie było jej. Przynajmniej na początku..
  Usłyszałam ją po jakiś dwóch minutach, jak głośno krzyczy do dziecka, by się pospieszył. Potem przyszła do salonu.
- Dzień dobry. - Powiedziała po angielsku, rzecz jasna. Wyburczałam ciche "dzień dobry" i wstałam, bo do mnie podeszła. - Jestem Emily. A ty na pewno Ola? Paul wiele o tobie mówił.
Byłam zdziwiona i przez chwilę nie mogłam z siebie nic wydusić.
- No, tak. - Uścisnęłam jej dłoń.
Usiadłyśmy na kanapie. Kobieta się do mnie uśmiechnęła. Nie, ona cały czas była dziwnie podekscytowana. 
- Mogę ci mówić na "ty", prawda? - Zapytała. Zgodziłam się skinieniem głowy. Wciąż do mnie nie przemawiała ta sytuacja. - Nie mogłam się doczekać, żeby cię poznać. Gdybym wiedziała, że ty to ty, to wczoraj bym cię tak nie potraktowała, przepraszam.
 Zabicie mnie. Czy ona musi być taka sympatyczna, miła, uprzejma... taka idealna?
 Nagle do salonu wbiegł chłopiec, ubrany już w buty, czapę i kurtkę. - Gotowy! - Krzyknał radośnie.
- No w końcu, bo lada moment a spóźnilibyście się na ten trening. - Zwróciła się do niego. - To Jacob. - Przedstawiła go, a potem spojrzała na mnie - a to jest pani Ola.
- Ola? - Powtórzył. - Ta Ola, którą lubi wujek Paul?
  I gdy wypowiedział to zdanie, poczułam się jak największa kretynka ever.

Gdy dojechaliśmy na Podpromie, wzięłam Jacoba do siebie do gabinetu. Gdy jego wujek się przebierał ktoś musiał na niego rzucić okiem, a przecież te giganty nie były dobrą opcją dla małego chłopca. Ale czy mi to przeszkadzało, że zostałam niańką? Raczej nie. Dla mnie najważniejszy był fakt, że to nie jest dziecko Lotmana, a ta kobieta była jego siostrą.
- Siema, siema! - Do gabinetu nagle wpadł Ignaczak. - Podobno mamy nowego przystojniaka na pokładzie!
- Uspokój się.- Powiedziałam do niego, ale on sobie z tego nic nie zrobił. Typowy libero!
Zamiast tego podszedł do dziecka i przybił z nim piątkę. Jacob, choć pewnie niekoniecznie wiedział o co chodzi, szczerzył się od ucha do ucha.
- Chodź - powiedział już po angielsku, żeby chłopiec go zrozumiał - pokażę ci resztę wujostwa.
  Myślicie, że miałam cokolwiek do gadania? Otóż nie! Po prostu wziął go za rękę, a mały uradowany wręcz z podskokach wypadł z gabinetu!
Westchnęłam i wyszłam za nimi.
- Ola, lepiej młodego weź, lepiej sprawdzisz się jako niańka niż Igła. - Zaśmiał się Nowakowski.
- Jesteś tego taki pewny. - Prychnęłam, śmiejąc się. - On przynajmniej dzieciaka ma w podobnym wieku, a ja tyle do czynienia z dziećmi miałam, co z wami jak tu przyszłam na praktyki pierwszy raz.
- Oj, to lepiej nie ryzykować, jeśli takie samo miałabyś podejście do dzieci jak do nas. - Dorzucił swoje trzy grosze Penchev.
- Ty lepiej uważaj, bo twoimi "dziećmi" się zaopiekuję! - Zagroziłam, wskazując na jego ukochane "najeczki". Od razu się zamknął.- A na poważnie, w sumie.... nie byłabym złą mamą.
- Tak, jak ci taki siatkarz wyrośnie to mu współczuję. - Powiedział Alek. Wszyscy śmiali się w najlepsze.
-  Ej no! - Oburzyłam się. - Dajcie spokój. A teraz bez gadania, do roboty! - Wygoniłam ich wszystkich na salę, machając rękami.
  Gdy obserwowałam, jak szli na salę trzymając młodego za rączki i co krok wymachując go w górę z metr, jak na huśtawce, westchnęłam głęboko. Dlaczego? Bo wyobraziłam sobie, że ja mam takiego synka. Że to z nim tu przyszłam, i te pajace go bawią. I poczułam dziwny przypływ szczęścia do mojego serca.
- Na pewno byłabyś świetną mamą. - Usłyszałam nagle szept i nim spojrzałam na Lotmana, już biegł na halę. Przed wejściem odwrócił się i cudownie uśmiechnął.
 Oblała mnie fala gorąca, ale szybko doprowadziłam się do porządku. Zebrałam siedzącego na ławeczce  Buszka i poszłam z nim ćwiczyć na siłownię.

Po godzinie pozwoliłam mu iść pograć na halę z chłopakami. Mieli dzisiaj luźniejszy trening i Kowal na sam koniec zrobił im mini-turniej. Żebyście widzieli jego minę! Niczym małe dziecko w podskokach poszedł z nimi grać. Widocznie ostatnio ten jeden set podczas meczu nie był dla niego wystarczający. A gdy powiedziałam mu, że od następnego treningu już będzie normalnie ćwiczył, nie tylko poszczególne elementy, wręcz kipiał ze szczęscia.
Nie można było tego samego powiedzieć o Paulu, z którym razem z panem Jackiem rozmawiałam w gabinecie, podczas gdy pozostali się świetnie bawili.
- Paul, - odezwał się do niego Jacek - jak bardzo ci zależy na siatkówce?
- Bardzo. - Powiedział i na chwilę spojrzał na mnie. - Prawie najbardziej w życiu. Ale o co chodzi?
-  O twoje ramię. - Burknęłam, nie mogąc już tego wytrzymać.
  Momentalnie cały się spiął.
- Wszystko z nim w porządku. Kontuzję miałem dwa lata temu, więc...
- A gdzie są papiery? - Widać było, że fizjoterapeuta jest trochę zły. - Doskonale wiesz, że potrzebujemy wszystkich twoich papierów dotyczących zdrowia.
- Już jest wszystko w porządku.
- Nie, Paul. Nie jest. - Spojrzałam na niego wymownie. Nie chciałam, żeby poczuł się atakowany, ale w innym wypadku nie zrozumie, jakie to istotne. Nie czujesz, że nie masz pełnego zakresu ruchu w stawie ramiennym? 
  Nic nie odpowiedział. Doskonale o tym wiedział.
- Nie mogę sobie pozwolić na przerwę od treningów. - Powiedział po chwili, nieco podłamanym głosem. - Nie po to tu przyjechałem.
- Ale nikt nie mówi - odezwał się znowu Jacek - że masz robić sobie przerwę. Chcemy ci pomóc. Po prostu zaczęlibyśmy wcześniej, gdybyś nam o tym powiedział.
 - To co mam robić?
- Ola będzie z tobą robiła trakcję po każdym treningu. Po jakimś czasie zobaczymy jakie są efekty. Poza tym myślę, że sam odczujesz różnicę.
  Zgodził się, oczywiście, że tak. No poza tym jaki miał wybór?
  Gdy starszy fizjoterapeuta wyszedł, my zaczęliśmy pierwsze ćwiczenia. 
Usiadł na krześle a ja stanęłam na przeciwko niego. Podał mi prawą rękę i powoli zwiększałam zakres ruchomości w ramieniu najpierw odwodząc je.
- Tak ciężko było mi o tym powiedzieć? - Westchnęłam, jednocześnie wykonując trakcję.
- Jakbyś miała mało problemów z pozostałymi.
- A głupoty gadasz. Tobą też mam się zajmować.- Uśmiechnęłam się do niego. - Tylko na przyszłość mi o takich rzeczach mów. - Tak jak o swojej siostrze i dziecku, pomyślałam, bo nie odważyłam się powiedzieć tego na głos.
Teraz, jak o tym pomyślę, to naprawdę czuję się jak idiotka. Podejrzewałam przecież Lotmana, że ukrywał przede mną pięcioletnie dziecko!
Już nic się na ten temat nie odzywałam. Przeszłam nieco do przodu, ale wciąż stałam u jego boku, i wykonywałam teraz zgięcie dziewięćdziesiąt stopni ramienia. Robiąc to czułam jego spojrzenie na sobie. Dosłownie przeszywało mnie na wylot.
- Będziesz miał jeszcze lepszy atak. - Powiedziałam, nieco zmieniając temat. - Mówię ci.
- Super, bardzo mi na tym zależy. - Wyznał szczerze. Po chwili ciszy dodał. - Pamiętasz, jak parę minut temu mówiłem, że zależy mi na siatkówce prawie najbardziej na świecie?
 Skinęłam głową, potwierdzając. W sumie bardzo mnie to zdziwiło, bo pozostawił nawet swój dom dla siatkówki. By się rozwijać. Dlaczego więc nie siatkówka była najważniejszą rzeczą?
- To w takim razie na czym ci najbardziej zależy? - Zapytałam zaciekawiona.
W odpowiedzi poczułam, jak łapie mnie za nadgarstek i ciągnie mnie do siebie na kolana. Usiadłam na nim okrakiem, wciąż kompletnie oszołomiona. Jedną ręką złapał mnie w pasie, mocno przyciągając do siebie, a drugą chwycił kark, przybliżając gwałtownie moją twarz do swojej. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy się tak namiętnie całować.
- Na tobie.. - Szepnął mi do ucha przerywając na chwilę pocałunek.
  Czułam to niesamowite uczucie w żołądku. Serce zaczęło szybciej bić, a całe ciało oblała przyjemna fala gorąca. Tak bardzo mnie pociągał, że miałam ochotę go rozebrać i uprawiać z nim seks - tu i teraz. Chociaż wiem, że to było bardzo nierozsądne. I miejsce było niestosowne. Po prostu nie mogliśmy tego przerwać.
 Ujęłam jego twarz w dłonie, na co objął mnie w pasie obiema rękami i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie. Kołysałam się na nim raz po raz przygryzając albo jego ucho, albo wargi - tak, że w końcu chyba sam miał ochotę na więcej. Przekonałam się, gdy włożył ręce pod mój sportowy top i głaskał mnie po całych plecach.
  Nagle dotarły do mnie korki dochodzące z korytarza. Gwałtownie wstałam z siatkarza i poprawiłam sobie bluzkę.
Po chwili wszedł nie kto inny, jak pan Jacek.
- Już skończone? - Zmierzył nas oboje łagodnym, radosnym spojrzeniem.
Nie potrafiłam z siebie słowa wydusić. Uwierzcie. Wciąż mnie mrowiły usta, a ciało było całe rozpalone. Spojrzałam na Lotmana. Też nie potrafił się "ogarnąć" po tym, co przed chwilą miało miejsce.
- Tak. - Wyjąkał w końcu i wstał. - Dzięki Ola, jak coś to będę z młodym na dworze, to cię zabierzemy autem. - Potem zwrócił się do Jacka. - Do widzenia.
  Gdy wyszedł, wciąż oszołomiona usiadłam na krześle zajmowanym wcześniej przez niego i nieprzytomnie odpowiadałam na pytania zadawane przez fizjoterapeutę. A gdy opowiadał o przebiegu treningu, o Rafale - już kompletnie odpłynęłam i jego słowa wpadały jednym, a wypadały drugim uchem.


 * * *
Paul
Nie martw się,
bo każdy człowiek raz, chociaż raz
koniecznie, zakochany musi być
po uszy.

W głowie mu się kręci,
nie chce jeść, nie chce pić.
Tylko z nią i tylko przy niej
ciagle być.

* * * 
  Nie mogłem przestać o niej myśleć. Cholera!
Siedzieliśmy w salonie, z siostrą i siostrzeńcem. Młody oglądał bajkę na moim laptopie, a ja próbowałem się skupić na rozmowie z Emily.
- Paul. Paul. - Powtórzyła już nie wiem który raz, ale otrząsnąłem się nagle jak wyrwany z transu. - Jezu, człowieku, kontaktuj.
- Przepraszam.
  Siostra przybliżyła się w moją stronę i spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Zakochaniec. - Zachichotała pod nosem.
Zgromiłem ją spojrzeniem, ale nic nie odpowiedziałem. Żadnej riposty. Przecież miała rację.
- Wygląda na fajną dziewczynę.
- Bo jest fajna. - Potwierdziłem jej domysły. - Wiesz, nie wybieram w byle czym.
 Spojrzała na mnie spode łba. Doskonale wiedziałam, co miała na myśli. Lub kogo. Olivia.
  Nigdy nie zapomnę, jak próbowała wpłynąć na mnie, bym zmądrzał. Oczywiście, nie posłuchałem jej wtedy i dalej latałem za tą małpą. Ale człowiek przecież może popełniać błędy...
- Po tym jak wspomniałeś przez skypa, że poznałeś fajną dziewczynę, musiałam sie przekonać jaka ona jest. - Położyła mi rękę na ramieniu.
- Ej no, jestem już duży, poradzę sobie.
- Może i tak, ale dla mnie jesteś wciąż małym braciszkiem. - Pstryknęła mnie w nos jak małe dziecko. - I nie chcę, żebyś znowu się przejechał na związku, jak wtedy.
  Poczułem nieprzyjemny ścisk w żołądku. Nie lubiłem wspominać tamtego okresu. Ale dzięki temu rozumiałem troskę Emily. Wtedy to ona była przy mnie i mnie wspierała. Razem z Andresonem mnie ogarnęli.
-  Poza tym wiesz, Jacob chciał zobaczyć swojego wujka w końcu. - Dodała. - Mówi o tobie odkąd wyjechałeś. Zawsze oglądał albo był na twoich meczach, a teraz nawet żadnej telewizyjnej transmisji nie mamy z meczów twojego nowego klubu.
- No, wujek! Wracaj do nas! - Wtrącił nagle ni z gruchy ni z pietruchy Jacob. Dzieci są niesamowite, oglądają bajki i jednocześnie rejestrują to, o czym rozmawiają dorośli. - Z kuzynem!
- Ale jakim kuzynem? - Zdziwiłem się.
Emily zaczęła nerwowo wymachiwać rękami, ale chłopiec mówił dalej.
- No bo mama mówiła, że ty i ciocia Ola...- Zaczął, ale zgromiony spojrzeniem przez matkę, zamilknął.
- Kobieto, czegoś ty mu nagadała! - Złapałem się za głowę. Rany, moja siostra była doprawdy niemożliwa. Naopowiadała takich rzeczy pięcioletniemu dziecku, masakra.
- Prawdy, a jak! Mógłbyś się w końcu ustatkować. - Cmoknęła. Skrzyżowała ręce na piersiach i "utonęła" w kanapie, nieco się z niej zsuwając.
- Super, to na pewno to, o czym nasz wspaniały ojciec marzy. - Rzuciłem zgryźliwie. - Wątpię, że zadowoliłby go fakt, że zostałbym w Polsce dłużej niż ten rok.
- A ty się nie patrz na niego tylko rób to, co sam chcesz.
  Łatwo jej było mówić. Już miała piękny dom, rodzinę, i to nie ją ojciec naciskał, by przejęła ten cholerny rodzinny biznes. Najlepiej zwalić wszystko na najmłodszego.
 Nie skomentowałem już tego, bo wiem, że ja mam swoje zdanie a ona swoje.

 ***
Ola
To nie tak, że na niego czekałam. 
Dobra, czekałam. Czemu? Bo wiedziałam, że ma taką samą ochotę na mnie, jak ja na niego. 
Było koło osiemnastej, gdy ktoś zapukał do drzwi. I gdy tylko otworzyłam i zobaczyłam jego twarz, bez gadania złapałam go za koszulkę i wciągnęłam do środka, od razu go całując. Zupełnie jakbym była stęskniona jak po roku rozłąki. Zupełnie jakbym go nie widziała te kilka godzin temu. Byłam tak spragniona jego dotyku, jego bliskości, że nie potrafiłam się powstrzymać. 
 Paul nogą zamknął drzwi, nie przestając się ze mną całować. Objął mnie w pasie i przyciągnął mocno do siebie, jednak wciąż poruszaliśmy się powoli wzdłuż przedpokoju prosto w kierunku sypialni. 
- A twoja siostra i Jacob? - Wysapałam, kiedy całował mnie po obojczyku, potem po szyi. 
- Wyszli z Daisy na godzinny spacer. 
  Tylko tyle powiedział, bo ściągnęłam mu sprawnie koszulkę i rzuciłam na podłogę. Nie pozostawał mi dłużny, bo już po chwili i ja byłam w samym staniku. Potem niezbyt mocno, ale stanowczo pchnął mnie na ścianę. Na talii czułam jego duże, silne dłonie. Jego język pieścił moje wargi, moje usta. Czułam, że zaraz wewnątrz eksploduję. Chciałam, żebyśmy już to zrobili, najlepiej tu i teraz, ale on się bawił w grę wstępną. 
  W końcu chwycił mnie za uda i mocno podciągnął do góry. Od razu oplotłam nogi wokół jego pasa. I gdy zaniósł mnie do sypialni i rzucił na łóżko, powiedział:
- Jesteś taka naiwna. 

Obudził mnie dźwięk telefonu. 
Zerwałam się na równe nogi z krzesła, na którym siedząc, po prostu usnęłam z twarzą w papierach. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam na wyświetlacz. 
Wujek. Serio?
Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wyciszyłam telefon i postanowiłam, że potem do niego oddzwonię. 
- Oj, Ola, Ola... - Westchnęłam, mówiąc sama do siebie. 
 Starłam pot z czoła, uspokoiłam oddech. Sen był tak realistyczny, że wciąż pozostawało to przyjemne uczucie na dole, w podbrzuszu. Mimo moich erotycznych wymysłów sennych końcówka nie należała do zbyt przyjemnych i zamiast przyjemnej pobudki, wybudziłam się niczym z koszmaru sennego. Co mi tam Morfeusz pogmatwał, że Lotman mi powiedział takie właśnie słowa?
Nie, nie, nie. To był tylko głupi sen. On w życiu by tego nie powiedział. Te słowa to chyba tylko moja podświadomość, która wciąż się boi, że zostanie sama. 
Było koło osiemnastej, gdy ktoś zapukał do drzwi. Było tak jak we śnie - siedziałam w salonie i oczekiwałam w sumie na jego przyjście, bo byłam pewna, że zajrzy choć na pięć minut. Gdy tylko otworzyłam i zobaczyłam jego twarz, jego piwne oczy, jego cudowne usta, piękne ciało - miałam ochotę zrobić to, co we śnie, czyli wciągnąć go do środka i rzucić się na niego. Ale jak to zrobić, gdy z jednej strony siatkarza stoi jego starsza siostra, z drugiej mały Jacob, a pomiędzy nogami kuka Daisy? 
Nie wypada.
Choć widziałam jego spojrzenie, równie wytęsknione i spragnione bliskości, co moje, rozumiałam go. Zaprosiłam ich wszystkich do środka. 
- Powiedz, że nie jadłaś jeszcze kolacji. - To Emily wpadła pierwsza, niosąc jakiś pakunek owinięty sreberkiem. 
- Nie, w sumie...
- To świetnie! Świeżutka zapiekanka ! - Podała mi, jak się okazało, kolację.
 Byłam w takim szoku, że wyjąkałam zaledwie, żeby poszli usiąść do salonu i czuli się jak u siebie. 
Szybko przygotowałam talerze, sztućce i wszystko inne, co było potrzebne do kolacji. Potem odpakowałam smakowicie wyglądającą zapiekankę, którą Emily przyniosła w naczyniu żaroodpornym. Moje szczęście? Oczywiście musiałam trochę poparzyć sobie palce, łapiąc za rozgrzane naczynie, i siostra siatkarza robiła akcję ratunkową. Koniec końców, gdy zasiedliśmy przy stole, wszyscy głośno się z tego śmialiśmy.
I uwierzcie, choć był to niespodziewany i nieplanowany wieczór - było naprawdę super. Amerykańska mama była naprawdę super kobietą, Jacob był zabawnym, kochanym dzieckiem. Ale nie powiedziałam tego na głos. Potrafiłam jedynie raz po raz spoglądać na Paula i zastanawiać się, czy może... może to z nim...

Nie, głupie. To naprawdę głupie. Ale cóż mogłam poradzić na to, że tak bardzo mi się podobał? 
Wychodzili około dwudziestej pierwszej. Paul został na chwilę i pomógł mi posprzątać, podczas gdy Emily poszła położyć już syna spać.
- Wyśpij się. - Powiedział, gdy staliśmy już na przedpokoju i miał wychodzić. - Ostatnio wciąż pracujesz. 
Czule pogłaskał mnie wierzchem dłoni po policzku. Myślałam, że odpłynę. Tak bardzo chciałam, żeby ze mną został. Najlepiej już na zawsze. 
- Ty też się wyśpij, bo ostatnio ciężko trenujesz. 
  Na moje stwierdzenie się zaśmiał lekko, spokojnie. Jego melodyjny śmiech był dla mnie czymś wspaniałym. 
- Oj Olu.. - Westchnął przeciągle, uśmiechając się cudownie. Delikatnie uniósł mój podbródek do góry i ujmując moją twarz w duże, silnie dłonie, delikatnie pocałował. - Dobranoc. 
  Wyszedł pozostawiając mnie znowu z niecodziennym jeszcze dla mnie uczuciem. Uczuciem, którego dotąd tak się wystrzegałam, przed którym broniłam się rękami i nogami. Którego się bałam, bo potrafiło mnie tylko ściągnąć na dno. Przez któe zwykle cierpiałam. 
Nie wiem, jak będzie tym razem. Nie wiem, czy jego słowa, które niegdyś powiedział, nie są tylko słowami rzuconymi na wiatr. Ale jakby to Megi powiedziała: kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje.
Tej nocy zasnęłam z krążącą po mojej głowie myśli: "Choć tak mało o tobie wiem, proszę, nie zostawiaj mnie...".
 
Wiem, że jest mi dobrze,
gdy jesteś obok mnie.
Ledwo jednak pójdę,
to od razu jest mi źle.

I gorzej wciąż i gorzej,
jest ze mną z każdym dniem.
Bo coś zrobiłaś/-eś
z sercem mem.


__________________________________________________________________
* cytaty z piosenki Katarzyny Groniec i Jacka Bończyka - Nic o Tobie nie wiem


~*  *  *~
Rozdział wyjątkowo niecodzienny! Mniej żartu, więcej miłosnych uniesień, trosk, trochę zmartwień. I przede wszystkim coś, na co czekałyście: MIŁOŚĆ. 
Ale to nie koniec. Ola wciąż się martwi, a Paul... zakochany? A może nie? Czy stanie się coś, co zmieni jego nastawienie? 
Dowiecie się już w kolejnych rozdziałach! :)
Buziaki, pozdrawiam! 
PS. Przepraszam za błędy, nie poprawiałam ;<

I jednocześnie zapraszam na mój fanpage na facebooku: Klikaj i lajkuj!
Pojawiła się tam moja nowa praca :




1 komentarz:

  1. Bardzo fajny rozdział ^^ Fajnie jakby marzenie Oli sie spełniło- aby miała dziecko z Paulem ^^
    zapraszam do siebie:
    everythings-gonna-be-alright2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń